ArcCha
Administrator
Dołączył: 10 Kwi 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:44, 10 Kwi 2008 Temat postu: Talia Wicemistrza Ameryki Północnej Matt'a Dautrich'a. |
|
|
Ciemność: (16)
4 Cranium Clamp
4 Locomotiver
4 Terror Pit
2 Bloody Squito
2 Lost Soul
Woda: (22)
4 Aqua Hulcus
4 Aqua Surfer
4 Corile
3 Energy Stream
3 Thrash Crawler
2 Crystal Memory
2 Spiral Gateb
Ogień: (12)
3 Bolmeteus Steel Dragon
3 Crimson Hammer
2 Apocalypse Vise
2 Blizzard of Spears
Tęczówki: (4)
2 Deklowaz, the Terminator
2 Tanzanyte, the Awakener
Liczba wszystkich kart: 54
Według mnie tan deck jest kiepski(ciekawe jakim cudem tak daleko zaszedł).
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ArcCha dnia Czw 16:45, 10 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
aaa4
Taki sobie, mały spamer
Dołączył: 29 Sie 2017
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:14, 29 Sie 2017 Temat postu: |
|
|
Kiedy nadjechal, Smolipaluch lezal pod drzewem, probujac sie zastanowic nad sytuacja, ale od kiedy wrocil Capricorn, zupelnie nie mogl zebrac mysli. Tamten wrocil, a on wciaz nie wiedzial, gdzie szukac ksiazki. Twarz mial upstrzona cieniami lisci, slonce klulo goracymi iglami poprzez galezie, czolo go palilo. Basta i Plaski Nos tez sie juz znalezli, a co on sobie myslal? Ze znikneli na zawsze?
-Co cie tak denerwuje, Smolipaluchu? - szepnal do wiszacych nad nim zielonych lisci. - Przeciez nie musiales tu wracac. Wiedziales, ze to bedzie niebezpieczne. W tej chwili uslyszal pospieszne kroki.
-Szary samochod! - Farid dyszal ciezko po szybkim biegu, gdy uklakl obok niego w trawie. - To chyba Czarodziejski Jezyk!
Magik zerwal sie na rowne nogi. Chlopak wiedzial, o czym mowi. Potrafil doskonale rozrozniac te smierdzace blaszane zuki. On, Smolipaluch, tego nie umial. 321
Szybko podazyl za Faridem az do miejsca, skad widac bylo most. Za nim szosa wila sie leniwie jak waz, prowadzac do wioski Capricorna. Nie mieli duzo czasu, jesli chcieli Czarodziejskiemu Jezykowi przeciac droge. Jak szaleni zbiegli po zboczu, Farid pierwszy wyskoczyl na asfaltowa jezdnie. Smolipaluch zawsze szczycil sie swoja zwinnoscia, ale chlopiec na swoich dlugich szczuplych nogach byl lepszy od niego, szybki jak sarna. Nauczyl sie juz takze bawic z ogniem jak z mlodym psiakiem, i robil to z takim zapamietaniem, ze Smolipaluch musial mu od czasu do czasu przypominac plonaca zapalka, jakie ten psiak ma ostre zeby.
Czarodziejski Jezyk zahamowal gwaltownie na widok Smoli-palucha i Farida stojacych posrodku jezdni. Twarz mial zmeczona, jakby nie spal kilka nocy. Obok siedziala Elinor. Skad ona sie tu wziela? Przeciez pojechala do domu, z powrotem do swojego ksiazkowego grobowca. A gdzie Meggie?
Czarodziejski Jezyk spochmurnial na widok Smolipalucha. Wysiadl z wozu i ruszyl w jego kierunku.
-Oczywiscie! - wykrzyknal, podchodzac. - To ty im powiedziales, gdzie jestesmy. Ktoz by inny? Co ci Capricorn obiecal tym razem?
-Niby co i komu mialem powiedziec? - Smolipaluch cofnal sie o krok. - Nikomu niczego nie mowilem! S
Post został pochwalony 0 razy
|
|